Jako weteran odchudzania się mam sporo obserwacji związanych z poszczególnymi etapami zrzucania wagi. I nie mam wątpliwości, który z tych etapów jest kluczowy i najważniejszy. Jestem też pewny, że myślisz o czyms innym niż ja.
Gdyby podzielić całe odchudzanie się na etapy wyglądałoby to mniej więcej tak:
1. Pojawienie się impulsu do odchudzania:
a. Jeśli jest słaby, np. trudności z kupieniem odzieży w sklepie, chęć do odchudzania szybko mija
b. Jeśli jest mocny, np. problemy zdrowotne, wówczas mobilizacja jest duża i praktycznie 90% osób przechodzi do etapu 2
2. Wizyta u dietetyka. Wiadomo, taka wizyta to pomiary które nie pozostawiają żadnych złudzeń co do stanu pacjenta. Dobry dietetyk wytłumaczy również ewentualne konsekwencje jakie mogą nastąpić w przypadku braku zmiany stylu życia. Na koniec dietetyk zaproponuje optymalny dla pacjenta styl żywienia i z pewnością zasugeruje uprawianie sportu. Oczywiście jeśli nie ma przeciwwskazań, ale w większości przypadków można znaleźć taką formę wysiłku fizycznego, która nie zaszkodzi a pomoże – choćby 30 minutowy spacer.
3. Odchudzanie – faza 1. Najłatwiejsza i najtrudniejsza jednocześnie. Zmiana nawyków bardzo często boli, choć strach przed poważnymi problemami zdrowotnymi działa jak morfina. To jednak początkowo może być trudne. Z drugiej strony na tym etapie efekty pojawiają się najszybciej i bywają najbardziej efektowne, a to daje bardzo dużego kopa motywacyjnego do dalszego działania
4. Odchudzanie – faza 2. Kolejne etapy odchudzania po pierwszych zwykle spektakularnych efektach już takich fajerwerków mogą być pozbawione. Oczywiście wszystko zależy od osoby i wagi, ale zwykle organizm najintensywniej reaguje na początku, później zmiana wagi następuje nieco wolniej. Dlatego m.in. tak istotne są wizyty kontrole u dietetyka, ponieważ fachowiec na masę ciała patrzy na końcu, zwracając uwagę na szereg innych parametrów. I kiedy Ty widzisz np. że straciłaś tylko 2 kg, dietetyk zauważa, że oprócz tego masz 1.5 kg tkanki tłuszczowej mniej oraz w pasie ubyło 3 cm. No i są kolejne powody do zadowolenia i motywacja do działania.
5. Odchudzanie – faza 3. Mija trochę czasu, nasza waga, a przede wszystkim sylwetka zmieniła się tak bardzo, że każdy kto Cię nie widział dość długo na Twój widok robi wymowne: „wooow, ale super wyglądasz”. Nie ukrywajmy, to bardzo miłe, każdy to lubi ?
Niestety to właśnie ten etap jest najtrudniejszy i właśnie tu trzeba zachować największą ostrożność. Ten etap może, ale wcale nie musi oznaczać osiągniecie optymalnej wagi. To może być moment, w którym do ideału brakuje kilku kilogramów, ale z drugiej strony efekty są więcej niż zadowalające. Wówczas bardzo, ale to bardzo łatwo zacząć popełniać błędy, które mogą doprowadzić do efektu jo-jo.
Załóżmy, że mija rok a my możemy pochwalić się utratą 19 kg, 28 centymetrów w pasie, itd. Każdy to zauważy, a u odchudzającego pojawia się myśl, że ma już wszystko pod kontrolą. Taka myśl prowadzi do pomysłów – jeśli sobie teraz trochę odpuszczę to się nic nie stanie, bo przecież wiem co robić. Chęć sięgnięcia po coś mniej zdrowego, kiedy się osiągnęło dobre lub bardzo dobre wyniki jest duża. Wzrasta, kiedy nie dzieje się nic złego, np. bo tu jedno odstępstwo, tu drugie, ale w sumie nic się nie dzieje.
To oczywiste, że zjedzenie jednego pączka nie zrujnuje wszystkich wysiłków.
Ale już trzy pączki tygodniowo i np. odpuszczenie kilku treningów zacznie zmieniać sytuację. Najgorzej, kiedy kontrolujemy np. wagę „raz na jakiś czas”. Wówczas może się okazać, że odstępstwa od właściwych nawyków żywieniowych oraz odpuszczanie treningu sprawiły, że nasza waga zmieniła się niekoniecznie w pożądanym kierunku.
Dla wielu osób jest to moment, w którym odpuszczają już zupełnie i zaczyna się jazda w górę (z wagą oczywiście) skwitowana na pewnym etapie – „ja to nigdy nie mogę schudnąć”.
Znam to m.in. z własnego doświadczenia. Mam za sobą taki wyczyn – udało mi się schudnąć 25 kg (i to wcale nie był moment, w którym osiągnąłem wagę idealną, ale efekt był bardzo widoczny a ja bardzo zadowolony z siebie), a następnie przytyć 15 kg. To się oczywiście nie zdarzyło ani w tydzień, ani w miesiąc. Ale było efektem dokładnie takiego scenariusza jak opisany powyżej.
Dlatego jestem pewny, że w odchudzaniu najtrudniejsze wcale nie jest odchudzanie, ale utrzymanie wagi prawidłowej lub tej znacznie obniżonej. Niestety, osoby takie jak ja, które mają łatwość przybierania na wadze muszą się pilnować… całe życie. Ale spokojnie, to nie wyrok dożywocia ?
Z czasem nowe nawyki staną się na tyle silne, że łatwiej będzie zapanować nad różnymi nienajlepszymi pomysłami. Jest z resztą wiele sposób, żeby nie zwariować, żyć normalnie i trzymać wagę. O tym jednak następnym razem.