To co mnie nadal bardzo zaskakuje, dla wielu innych osób jest czymś absolutnie naturalnym. Np. zakupy odzieży, które nie zamieniają się w upokarzający pojedynek tłuszczu z materiałem.
Nigdy nie byłem wielkim fanem chodzenia po sklepach, zawsze starałem się temat załatwić w miarę szybko. No ale jeśli wykracza się daleko poza standardowe rozmiary lekko nie jest i znalezienie czegoś co pasuje graniczy z cudem.
I dość często takie zakupy kończyły się moją irytacją, bo po przymierzeniu trzech rzeczy miałem dosyć zakupów i pałałem żądzą zemsty na projektantach z sieciówek, których ironiczne uśmiechy czułem na sobie kiedy walczyłem w przymierzalni z kolejną parą spodni czy koszulą stworzoną dla wszystkich oprócz mnie.
W sumie jeszcze całkiem niedawno, tak ze 4 miesiące temu byłem w formie między rozmiarami – jeszcze gorsza sytuacja niż poprzednia. Duże rozmiary są zdecydowanie za duże, małe rozmiary – bez przesady, a średnie – no trochę brakuje, niewiele, ale nie wygląda to dobrze.
Z drugiej strony kiedy sporą część życia funkcjonuje się na wdechu można się zmieścić w różne rzeczy, choć do przyjemności to nie należy.
Dziś żona moja zasugerowała, że czas kupić garnitur, bo wkrótce idziemy na wesele znajomych, a ja przecież poprzednie garnitury oddałem, bo stały się “nieco” za duże.
No i na samą myśl o tym, że mam iść do sklepu i toczyć nierówną walkę… No nie miałem ochoty, ale od problemów nie należy uciekać, tylko je rozwiązywać.
Pojechaliśmy. Sklep do którego idziemy był wybrany wcześniej.
Wybrałem garnitur, który mi się podobał. Założyłem marynarkę – pasuje idealnie, nic nie trzeba skracać. Założyłem spodnie – pasują idealnie, nic nie trzeba skracać.
Hmmm – przemknęła mi przez głowę taka złożona myśl i chwilę później pojawiła sie kolejna – jak nic jestem w ukrytej kamerze i zaraz ci przeklęci projektanci, którzy szyją wszystko tak by dobrze wyglądało na naszym najlepszym piłkarzu wyskoczą z ukrycia i zaczną się śmiać.
Ale nie, nic takiego się nie wydarzyło.
Kupiłem garnitur, a całe zakupy trwały około 15 minut.
Dla wielu ludzi to rzecz całkowicie normalna, a ja nadal nie mogę w to uwierzyć, bo jeszcze niedawno byłoby to nierealne. Nie muszę z resztą daleko szukać, nieco ponad rok temu wesele znajomych, a wszystkie moje białe koszule niestety już na mnie nie pasują. I nie chodzi o to, że wyszły z mody. Po wizycie w 4 sklepach miałem ochotę mordować, a żonie zakomunikowałem, że raczej zostanę w domu, bo przecież „nie mam się w co ubrać”. Ostatecznie koszulę udało mi się kupić w sobotę na kilka godzin przed weselem i w końcu na nie pojechaliśmy, ale całe moje szczęście polegało na tym, że naprawdę dobrze potrafiłem funkcjonować na wdechu (co nie jest najzdrowsze swoją drogą, chociaż to i tak nic w porównaniu do otyłości).
Tego prawdopodobnie nie rozumie nikt, kto nigdy nie był otyły lub nie miał nadwagi. Dla tych, którzy przechodzą koszmar w przymierzalni tak jak ja kiedyś, niech ta historia będzie jeszcze jednym motywatorem do zmiany. Bo ta zmiana wcale nie jest taka trudna jak się na początku wydaje, a nagród po drodze całe mnóstwo. I choćby z tego powodu warto. Ja tymczasem pójdę na wesele w nowym garniturze i na dodatek tego wieczoru nie będę liczył kalorii. Bo wiem, że mogę i krzywdy sobie w ten sposób nie zrobię, ponieważ już następnego dnia z radością powrócę do nowych nawyków. Czego i Wam życzę.