Jadąc rano do pracy, usłyszałem, że Prezydent Andrzej Duda przechodzi na drakońską dietę, ale ma to robić pod kontrolą lekarzy ze szpitala MSWiA.
Już od początku coś mi się nie zgadzało, a potem było tylko gorzej.
Mamy (chyba) zdrowego mężczyznę w wieku prawie 47 lat. Ten mężczyzna całkiem niedawno chwalił się, że zmieścił się w mundur harcerski z czasów licealnych, można zatem wnioskować, że jego ciało nie zmieniło się drastycznie na niekorzyść przez blisko 27-30 lat.
Co więcej ten mężczyzna prowadzi bardzo aktywny tryb życia, przynajmniej jeśli chodzi o to zawodowe. Ostatecznie ciągłe spotkania, wyjazdy, itd. to nie jest praca za biurkiem przez 8 godzin dziennie. Wiemy, że jeździ na nartach, pewnie coś tam jeszcze w Pałacu Prezydenckim robi, może jakaś bieżnia, może nic.
I nagle ten mężczyzna przechodzi na dietę… 1000 kalorii dziennie. A jedynym wytłumaczeniem nie jest stan zdrowia czy brak reakcji organizmu na inne, mniej radykalnie diety. Po prostu zbliża się kampania prezydencka, i Pan Prezydent niczym celebrytka przed Tańcem z Gwiazdami, postanowił się “wylaszczyć”…
Dla porównania – ja kiedy zaczynałem moją walkę z kilogramami, byłem w zdecydowanie gorszym stanie niż Prezydent. BMI – 33,4. Tkanka tłuszczowa – 40,5%. Pan Prezydent jak sądzę nawet w połowie nie zbliżył się do takiego problemu. No albo nosi mega gorset, albo po prostu nie ma nadwagi. Moje zapotrzebowanie kaloryczne wynosiło 2500 – 2600 kcal. Żeby zredukować masę ciała, ale w sposób rozsądny czyli żeby chudnąć i nie wyrządzić sobie samemu krzywdy redukcja wartości kalorycznej miała nie przekraczać 400 – 500 kcal i wynosić około 2100 kcal dziennie!
OK, rozumiem, w przypadku mężczyzny nie mającego nadwagi (prawdopodobnie) jak Prezydent te wartości mogą (i pewnie są) być inne, ale bez przesady!
Z Pałacu Prezydenckiego idzie więc w świat komunikat – spoko, dieta typu głodówka (bo tym jest 1000 kcal) jest ok, a już pod okiem lekarza jest w ogóle ok. Skoro robi to Prezydent kraju, to musi to być bezpieczne.
No nie, diety typu głodówki nie są ani dobre, ani zdrowe, ani bezpieczne. Każdy rozsądny dietetyk powie Wam, że to ostateczna ostateczność, a nigdy sposób na zrzucenie nadwagi.
Po pierwsze istnieje spore ryzyko, że organizm nie dostanie wszystkiego tego czego potrzebuje zarówno jeśli chodzi o makroskładniki jak i mikroskładniki, a więc ryzykujemy mniejszymi lub większymi problemami zdrowotnymi.
Po drugie dieta głodówkowa owszem w krótkim terminie wpłynie na utratę wagi, ale z dużym prawdopodobieństwem wyhamuje również metabolizm i późniejsze jego napędzenie będzie trudniejsze niż kiedy jest się grubym.
Po trzecie prawdopodobieństwo efektu jo-jo wynosi 99,99% – osobiście nie znam nikogo, kto był na takiej diecie i wytrwał wystarczająco długo by zmienić nawyki i nie wrócić do starych, ale Yeti podobno tez istnieje. No ok, anorektyczne modelki też są, ale również nie mam ich wśród znajomych.
Nie będę ocieniał prezydentury Andrzeja Dudy, bo nie o to w tym tekście chodzi. Nawet jeśli napisze, że trudno mi wyobrazić sobie sytuację (a wyobraźnię mam bogatą) w której oddaje głos na Andrzeja Dudę, to jednak jest to obecnie Prezydent kraju i jako taki powinien być szczególnie chroniony. Również przed głupimi decyzjami lub brakiem stanowczości, ze strony lekarzy. Nie powinien również dawać złego przykładu innym, np. dzieciom o których tak głośno krzyczy przez Kaczyński. Na takim stanowisku naprawdę trzeba być odpowiedzialnym, nie tylko za to co się podpisuje, ale również za decyzje dotyczące własnego zdrowia, które innym mogą podsunąć złe pomysły. Ostatecznie nie każdy ma całodobowy dostęp do lekarzy ze szpitala MSWiA.
Niech Pan nie idzie tą drogą, Panie Prezydencie…