Drożdżówki kojarzą mi się przede wszystkim ze szkołą podstawową, czyli z czasami dość zamierzchłymi kiedy na Ziemi mieszkały jeszcze dinozaury, a krajem rządziła PZPR. Niemniej drożdżówki ze sklepiku szkolnego smakowały doskonale. Okazało się jednak, że drożdżówki zrobione własnoręcznie biją wszystko.
Do tej pory niezbyt często (właściwie to wcale) nie zajmowałem się wypiekami, ciastami, itd. To zdecydowanie domena mojej żony. Ale byliśmy ostatnio na rodzinnej imprezie gdzie na stole pojawiły się właśnie takie domowe drożdżówki. Postanowiliśmy zrobić takie same. Według zgodnej opinii wszystkich degustatorów wyszły doskonale. Jeśli więc masz ochotę przygotować sobie taką dobrą przekąskę (np. jako cheat meal) to nic prostszego.
Najpierw lista składników, które będą Ci potrzebne:
Lista składników potrzebna do zrobienia drożdżówek:
50 g drożdży
100 g cukru
500 g mąki
1 szklanka mleka
4 żółtka jaj
150 g masła
50 g cukru pudru
0.5 kg owoców – śliwek, jabłek – tego co lubicie najbardziej
Kiedy już zdobędziesz wszystkie składniki, całą zabawę zaczynamy od przygotowania tzw. rozczynu.
Rozczyn:
50 g drożdży
1 łyżka cukru
1 łyżka mąki
1/2 szklanki ciepłego mleka
Jak to zrobić? Do większego naczynia wrzucasz pokruszone drożdże, dodajesz łyżkę cukru oraz łyżkę mąki, pół szklanki mleka i całość mieszasz tak długo, aż powstanie jednolity płyn. Zostawiasz do wyrośnięcia, ale sugeruję nie oddalać się za daleko, bo ta mikstura rośnie bardzo szybko. Z tego też powodu proponuje wziąć większe naczynie, żeby rozczyn nie uciekł. Nie przykrywaj naczynia, niech powietrze ma swobodny dostęp!
Kiedy rozczyn sobie rośnie, zajmujesz się przygotowaniem ciasta.
Ciasto:
4 żółtka jaj
100 g cukru
400 g mąki
1/2 szklanki ciepłego mleka
100 g masła
Zaczynamy od tego, żeby utrzeć żółtka jaj z cukrem. Proponuje użyć do tego robota kuchennego, chyba, że chcesz trochę potrenować biceps, wówczas możesz robić to ręcznie. Ale naprawdę sugeruje oszczędzać siły, bo przed Tobą spore, 15 minutowe wyzwanie. No dobra, kiedy już utrzesz jajka i cukier, dodajesz ten zestaw do mąki, którą warto przesiać. Zrobisz to albo przesypując mąkę przez sitko, albo przy użyciu takiego kubka np. Ikea [kliknij mnie].
Następnie dodajesz rozczyn, który z pewnością już powoli zaczyna opuszczać naczynie w którym przebywa. Do tego dodajesz ciepłe (ale nie gorące!) mleko i zaczynasz trening rąk, pleców, klatki piersiowej czyli wyrabianie ciasta. Tu są różne szkoły – jedne mówią że trzeba podchodzić do tematu delikatnie, wyrabiając ciasto w jedną stronę, druga mówi, że trzeba je non stop napowietrzać. Ja wybrałem wersję hard czyli po prostu gniotłem je w rękach tak długo, aż nabrało odpowiedniej konsystencji i nie kleiło się do rąk przesadnie. Na koniec dodałem (rękami żony, bo moje były oblepione ciastem) roztopione (ale nie gorące!) masło i wtedy ciasto zrobiło się gładkie jak twarz celebrytki po kuracji Photoshopem.
Przyznam od razu, że mi 15 minut nie wystarczyło i z ciastem walczyłem 23 minuty, ale to kwestia indywidualna. Po tym emocjonującym treningu, kiedy możesz zacząć żałować, że w ogóle przyszedł Ci do głowy taki pomysł, zostawiasz ciasto np. w misce i przykrywasz czystą, zrobioną najlepiej z naturalnego materiału ściereczką. I teraz masz 1.5 godziny wolnego.
Kiedy wrócisz do kuchni po 1.5 godziny Twoje ciasto będzie znacznie większe. Ale teraz musisz je nieco brutalnie potraktować i trochę pobić, żeby napowietrzyć. Przywal kilka razy pięścią i pougniataj je trochę. Następnie podziel ciasto na kilkanaście mniejszych kawałków. Weź owoc i po prostu owiń go ciastem, sklejając całość na dole. Jeśli skleisz na górze istnieje spora szansa, że pęknie w czasie pieczenia. Kiedy przygotujesz już wszystkie drożdżówki zostaw je na blasze na ok. 20 minut do wyrośnięcia.
W tym czasie przygotuj kruszonkę.
Kruszonka:
59 g masła
100 g mąki
50 g cukru pudru
To już prosta sprawa, ale bardzo ważna. No bo kto nie lubi kruszonki? Zaczynamy od masła które musi być zimne. Siekasz masło na drobne kawałki. Następnie do masła dodajesz mąkę i cukier puder i całość gnieciesz tak długo, aż powstaną małe grudki.
Po 20 minutach wracasz do wyrośniętych już drożdżówek i górę zwilżasz delikatnie wodą. Najlepiej do tego użyć np. pędzelka do ciast też z Ikea.
Zwilżone drożdżówki posypujesz kruszonką. Nie żałuj, syp ile wlezie. Jeśli nie wszystko przyklei się do drożdżówek to nic. Kruszonka się upiecze i masz jeszcze więcej dobrych rzeczy do zjedzenia.
Tak przygotowane drożdżówki, wstawiasz do rozgrzanego piekarnika (temperatura 180 stopni) i zostawiasz na ok. 30 minut. Proponuje jednak kontrolować sytuację i sprawdzać czy kurację w temperaturze 180 stopni skrócić lub przedłużyć. Jednak po max 30 minutach drożdżówki powinny być gotowe. I tyle.
Jak widzisz nie jest to skomplikowana sprawa, a smak i zapach takich drożdżówek jest niczym serial Stranger Things, znane i lubiane tło (lata osiemdziesiąte) z wieloma zaskakującymi elementami (Nastka oraz potwory i spółka). Sugeruję jednak przygotować sobie wszystkie składniki oraz logistykę, żeby nie wpaść w panikę na którymś etapie. Co by się jednak nie działo, warto spróbować, bo to z pewnością będzie historia z happy endem.