Po co się odchudzasz, skoro i tak umrzesz?

Po co się tak męczyć, odmawiać sobie przyjemności, zmuszać się do wysiłku tylko po to żeby zrzucić te kilka czy nawet kilkanaście kilogramów jeśli i tak umrzesz?

Takie pytanie zadał mi jeden z Czytelników. Oto cała wiadomość:

[su_quote]„Jestem gruby, próbowałem kilka razy się odchudzać, ale to była masakra. To ciągłe odmawianie sobie tych rzeczy, które smakują najlepiej, lub na które mam największą ochotę. Po 4 czy 5 próbie postanowiłem, że daje sobie siana i więcej nie zamierzam próbować. Zapytasz po co w takim razie piszę do Ciebie, skoro Ty piszesz o odchudzaniu. Bo mam pytanie – po co się tak męczyć? Po co to robisz, przecież i tak umrzesz. Jak każdy. Nie szkoda Ci życia na odmawianie sobie przyjemności? Ja wolę żyć krótko ale fajnie”.[/su_quote]

Nie wiem w jakim wieku jest mój Czytelnik, ale obstawiam, że jest raczej przed 30 rokiem życia, a już z pewnością przed 40. Wówczas takie deklaracje jak „wolę żyć krótko, ale fajnie” przychodzą z dużą łatwością.

Później, kiedy uczucie nieśmiertelności przemija, wyniki badań nie są najlepsze, a samopoczucie „kiedyś bywało lepsze” skłaniają do pewnych refleksji. Do zapytania samego siebie, czy na pewno wolę żyć krótko. Stąd krok do decyzji o zmianie stylu życia.

Oczywiście nie u każdego, ale wielu ludzi w obliczu faktu, że jednak śmierć wcale nie jest takim bardzo odległym tematem, kiedy już „zaczynają brać z naszej półki” zmienia priorytety i zaczyna interesować się swoim zdrowiem.

Mój Czytelnik postawił akcent na to, że i tak wszyscy umrzemy, więc odmawianie sobie przyjemności nie ma sensu. Fakt, każdy z nas umrze i nikt nie wie kiedy. No może poza terminalnie chorymi, oni o ile są przytomni mniej więcej wiedzą. Choć też pewności nie mają żadnej co do ostatecznego terminu podróży. Myli się jednak autor tytułowego pytania co do jednego – odchudzanie się wcale nie jest jednoznaczne z odmawianiem sobie przyjemności. O tym jednak za chwilę.

Moja Ulubiona Pani Dietetyk ma w gabinecie na ścianie, bardzo mądre zdanie autorstwa Thomasa Edisona z 1903 roku. Brzmi ono tak:

[su_quote]Lekarz przyszłości nie będzie leczył ludzi za pomocą środków farmakologicznych, a raczej będzie zapobiegał chorobom używając właściwej diety.[/su_quote]

Cóż, Thomas Edison okazał się zbyt wielkim optymistą, lekarze leczą nas nadal używając leków, ale jest w tym zdaniu bardzo dużo prawdy. Właściwa dieta może bardzo dużo. Naprawdę bardzo dużo i jestem żywym dowodem na to.

Właściwa dieta leczy i wspomaga leczenie i nie są to wymysły szarlatanów, ale fakty potwierdzone badaniami. Niewłaściwa dieta ma negatywny wpływ na organizm i sprzyja rozwojowi chorób od częstszych przeziębień do nowotworów. Właściwa, zbilansowana dieta może nie tylko utrzymywać organizm w bardzo dobrej kondycji, ale może też wpływać na poprawę stanu zdrowia.

Sam jestem doskonałym tego przykładem – zmiana sposobu odżywiania pozwoliła mi na pożegnanie zespołu metabolicznego. Wyniki badań były poza granicami normy, kilka miesięcy odpowiedniego odżywiania się oraz ruchu sprawiły, że wyniki nie tylko wróciły do normy ale też były najlepsze od wielu lat. To samo z ciśnieniem tętniczym krwi.

Ale odpowiednia dieta może pomagać w znacznie poważniejszych sytuacjach jak np. nowotwory.

Lekarze są zgodni, że chemioterapia wsparta odpowiednim żywieniem może dać lepsze rezultaty niż sama chemioterapia. Prosta rzecz – jeśli nowotwór lubi stan zapalny organizmu, a my jemy to co temu stanowi zapalnemu sprzyja (np. jemy tak, że zaburzamy właściwie proporcje kwasów omega-3 do omega-6) to nie należy się dziwić, że leczenie może być albo trudniejsze, albo nie dawać takich efektów jakich się spodziewamy.

Wracając jednak do pytania zadanego przez Czytelnika, odpowiem następująco:

Po pierwsze mam świadomość tego, że kiedyś umrę i nie mam najmniejszego pojęcia kiedy to nastąpi. I wiem, że nawet najzdrowszy sposób odżywiania tego nie zmieni.

Po drugie mam świadomość, że moje codzienne wybory mogą wpłynąć na to kiedy to nastąpi, choć nadal jest bardzo dużo zmiennych na które nie mam wpływu. Pomijając zdarzenia losowe typu wypadek, mogę zachorować np. dlatego, że w przeszłości podejmowałem nie zawsze dobre decyzje. Np. paliłem papierosy i choć właśnie minął 11 rok od dnia kiedy rzuciłem ten nałóg, to jednak lata palenia mogły spowodować, że mam większą szansę na to, że pewne komórki nie zachowają się jak należy. Nie zmienia to faktu, że zła dieta z pewnością mi w długim życiu nie pomoże. Nie wierzcie w sensacyjne artykuły w stylu „Żyje 110 lat, codziennie pali i wypija butelkę wina”. Owszem, jednostkowe przypadki mogą się zdarzyć, ale to że złe nawyki jeden czy nawet kilkudziesięciu osobom nie przeszkodziły w długim życiu, nie oznacza, że tak należy postępować. W większości przypadków liczonych w milionach złe nawyki jednak szkodzą.

Po trzecie i najważniejsze odchudzanie się, a następnie utrzymywanie wagi i niedopuszczanie do efektu jo-jo wcale nie jest pasem udręk i odmawiania sobie wszystkiego. M.in. po to stworzyłem tego bloga, że obalać te mity. Choć to nie zawsze niestety są mity, a często efekt tego, że trafiamy do złego dietetyka. Niestety tych jest wielu. Ja spotkałem takich kilku i to nawet w miejscach, w których naprawdę bym się tego nie spodziewał. Dostawałem diety typu 1500 kcal, których stosowanie powodowało, że byłem ciągle głodny, rozdrażniony i w efekcie na takiej diecie wytrzymywałem krótko i szybko wracałem do starych złych nawyków.

Natomiast dobry dietetyk tak ustawi jadłospis, że będziemy jeść i chwalić dzień w którym tego dietetyka poznaliśmy. Bo będziemy jeść smacznie, zdrowo i na tyle często, że nie będziemy odczuwać głodu. O tym jak znaleźć dobrego dietetyka pisałem m.in. tu

Reasumując – nie warto się męczyć, ale warto zadbać o prawidłową wagę i prawidłowy styl odżywiania, jednak bez szaleństwa. Warto dać sobie szansę, zwiększyć prawdopodobieństwo życia w zdrowiu jak najdłużej i zminimalizować szanse na choroby.

Choć gwarancji długiego życia nikt Ci nie da, to zwiększenie lub zmniejszenie szans zależy w dużym stopniu od Ciebie i Twoich codziennych decyzji. Co z tym zrobisz – Twoja sprawa. Choć jeśli masz rodzinę, to nie do końca tylko Twoja.

Share this