Co pewien czas wzbudzam kontrowersję pisząc o tym, że jestem przeciwny promocji otyłości, bo mniej więcej tym jest właśnie pokazywanie tzw. modelek size plus na okładkach magazynów wraz z informacją, że najważniejsze to akceptować siebie.
Zdarza się, że dostaję po takim tekście sporo wiadomości od osób, które zarzucają mi, że grubasów piętnuje, ale już o anorektycznych modelkach milczę. Otóż nie milczę, ale też przywykłem do tego, że wielu ludzi nie czyta ze zrozumieniem. Czas wszystko wyjaśnić raz na zawsze.
Zacznijmy od tego, że faktycznie jestem przeciwny promocji otyłości w każdej formie.
Najbardziej razi mnie sytuacja, kiedy pod płaszczykiem walki o dobre samopoczucie otyłych media tak naprawdę załatwiają swoje interesy, czyli po prostu celowo wzbudzają kontrowersje, bo wiadomo, że wygeneruje to większy zasięg. W sumie to prosta recepta na sukces, też mógłbym non stop pisać podobne teksty i miałby nieporównywalnie większy zasięg. No ale nie o to chodzi.
Teraz dla równowagi dodam, że jestem również przeciwny promowaniu przesadnie odchudzonych czy anorektycznych osób. Jest to tak samo złe jak promowanie otyłości.
Tak samo źle myślę o magazynach niby dla zwykłych normalnych ludzi, w których zwykłych normalnych ludzi się nie pokazuje, za to prezentuje się modeli lub sportowców, a całość opatruje się hasłami typu „Zbuduj takie mięśnie w 14 dni” albo „Jeszcze nie jest za późno by wyglądać tak na plaży”. To nic innego jak clickbait w internecie. Celem jest przyciągnięcie Twojej uwagi i wygenerowanie emocji, które popchną Cię do wydania kasy na magazyn i do niczego więcej. Nie zbudujesz w 14 takiej masy mięśniowej, żeby różnica była zauważalna, nawet jeśli przyjmiesz w tym czasie całą górę sterydów. No chyba, że wstrzykniesz synthol, no ale zakładam, że jednak idiotą nie jesteś.
Ponieważ jednak głównie piszę o odchudzaniu, znam ten temat bardzo dobrze, nic dziwnego, że na otyłość w mediach zwracam najczęściej uwagę. Sam byłem otyły przez wiele lat, więc doświadczyłem na własnej skórze jak to jest. Byłem też dziennikarzem i poznałem media od środka. Z resztą i dziś, choć dziennikarzem nie jestem, to nadal z mediami mam częsty kontakt, nawet może częstszy niż wcześniej i na dodatek mam okazję obserwować często z bliska prace mediów w całej Europie Środkowo-Wschodniej. To naprawdę daje wyobrażenie o tym jak ten biznes funkcjonuje.
Idealnie dla wszystkich byłoby, gdyby media promowały normalność i równowagę. W tym sensie, że ani otyłość, ani anoreksja nie jest niczym ok, są to problemy z którymi trzeba walczyć. Byłoby ekstra, gdyby media informowały, że umięśnioną sylwetkę z doskonale zarysowanym sześciopakiem można uzyskać bardzo pilnując diety i regularnie ćwicząc, sporadycznie (lub wcale) pozwalając sobie na delikatne odstępstwa. Byłoby doskonale, gdyby media pokazywały, że starzenie się i wszystko co z tym związane jest naturalnym etapem w życiu i to, że w pewnym momencie masz zmarszczki, rozstępy, worki pod oczami, mało elastyczną skórę jest po prostu normalnym etapem w życiu. Jasne, chcesz sobie coś poprawić, popraw, ale nie czyńmy z tego religii.
Ja też nie jestem neofitą i nie zamierzam nikogo zmuszać do odchudzania, ale już z pewnością mogę powiedzieć, że nie zgadzam się na gloryfikowanie choroby, bo tym otyłość jest.
Kolejne nieporozumienie, z którym muszę się rozprawić, to zarzucanie mi, że wpędzam otyłych w kompleksy. Otóż nie. To, że stanowczo potępiam promocję otyłości, nie oznacza, że z zapałem wspomnianego neofity mam zamiar wtrącać do lochu wszystkich otyłych.
Zupełnie nie o to chodzi.
I być może kilka osób będzie teraz zaskoczonych, ale napiszę to wprost – akceptuj siebie. Tak, akceptuj siebie bez względu na to jak wielką otyłość masz, ale nigdy nie akceptuj swojej otyłości. Z pewnością jesteś wartościową osobą, ale Twoja otyłość nie jest niczym dobrym. Jest bardzo prawdopodobne, że otyłość uniemożliwia Ci zrobienie wielu rzeczy, które w innej sytuacji zrobiłabyś/zrobiłbyś być może z korzyścią dla wielu ludzi. Tak, zakładam, że jesteś wartościową osobą, która nie powinna żyć na pół gwizdka, zgadzać się na mniej i stresować za każdym razem, kiedy ktoś gdzieś powie coś na temat grubasów. To otyłość jest zła, a nie Ty. Oraz ludzie, którzy mówią Ci, że otyłość to stan który możesz zaakceptować.
Otyłość to nie „więcej ciałka do kochania”, otyłość to nie „bycie puszystym”, otyłość to nie jest „size plus”. Otyłość jest chorobą i powodem innych chorób. Jeśli nie wyobrażasz sobie sytuacji, kiedy mówisz choremu na raka, że chorowanie na raka jest ok, nie rób tego w przypadku otyłości.
Każdy zna mnóstwo historii osób, które „przegrały walkę z chorobą nowotworową” i umarły, ale już mało się mówi o tym, że wiele osób „przegrało walkę z otyłością” i umarło. Dlaczego? Bo nie widać bezpośredniego związku? Bo codziennie mijamy wielu otyłych na ulicach, mamy znajomych z pracy i żyją długo?
Otyłość nie jest fajna, piszę to z własnej perspektywy. Wmawianie ludziom, że jest inaczej jest porównywalne do sugerowania leczenia raka wlewami z lewoskrętnej witaminy C. Otyłość trzeba leczyć i trzeba otyłych do leczenia zachęcać. Chyba, że tak bardzo tych otyłych ludzi nie lubicie i chcecie, żeby umierali szybciej, wtedy to inna rozmowa.
Piszę to z własnego doświadczenia oraz rozmów z innymi, którzy mieli lub mają problem z otyłością. Ten stan nie sprzyja pewności siebie, wręcz przeciwnie prowadzi do kompleksów i przesadnego wyczulenia na wszelkie komentarze, nawet te nie kierowane bezpośrednio do osoby otyłej. Stąd m.in. takie reakcje na kampanię „Ż(r)yj!”. Nie wspominam o braku pewności siebie w kontaktach np. z płcią przeciwną. Oczywiście są wyjątki, ale większość przeżywa podobne problemy.
Rozwiązanie jest proste, z pewnością prostsze niż się wielu osobom wydaje. Każdy kolejny kilogram mniej, wprost proporcjonalnie rozwiązuje problemy zdrowotne oraz podnosi samoocenę, a stąd już krok do kolejnych sukcesów. Bardzo często osoby otyłe nie przebijają się w pracy nie dlatego, że mają mniejszą wiedzę, ale dlatego, że nie wierzą, że mogą. Bo z jednej strony mówią, że się akceptują takimi jakimi są, a z drugiej absolutnie nie akceptują swojego wyglądu i wychodzą z założenia, że inni myślą tak samo. Uwierzcie mi, że tak jest.
Dlatego właśnie uważam, że akceptowanie i promowanie otyłości robi ludziom otyłym znacznie więcej krzywdy, niż proste postawienie sprawy – otyłość jest zła i robi dużo zła w Twoim życiu, źle wpływa na Twoje zdrowie, jeszcze gorzej na Twoją psychikę i decyzję, które podejmujesz. Ale to nie jest stan, z którym nie możesz sobie poradzić. Jasne, w pewnych przypadkach może być bardzo trudno, ale nagroda jest warta wysiłku. W wielu przypadkach jednak wcale tak trudno nie jest, bo wystarczy zmienić kilka rzeczy, kilka nawyków, czasowo zrezygnować z pewnych rzeczy i po kilku miesiącach (które na początku wydają się bardzo odległą perspektywą) okazuje się, że wszystko wygląda inaczej.
Akceptuj siebie, ale nigdy nie akceptuj swojej otyłości. Ja Wam to piszę, człowiek który wiele lat miał otyłość 3 stopnia.